Billie Holiday w przestrzeni sypialni powoli przeprowadza na stronę soboty. Przestrzeń między zimnym oczekiwaniem na TLK do Krakowa, kiedy ludzie ze swoimi małymi mieszkaniami na kółkach i na ekspres pchają się histerycznie w prostokąt drzwi, pokonała z czterdziestominutowym opóźnieniem. Wciąż między dwoma światami, wciąż bez miejsca, wciąż nie może za nikim ani za niczym tęsknić. Ale dziś za to - pięknie się wieczornie kołysze.
megigreg, sobota, 12 marca 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz