16 kwi 2011

M 42:

Ona jest ze sobą bardzo dużo, jeździ po Polsce, zwiedza, wyczuwa klimat miasta, coś tam pstryknie, napije się kawy i weźmie fakturę a potem zaśnie w hotelu pachnącym środkiem do dezynfekcji. I jak zwykle nie zdąży zjeść śniadania i pomknie w swój rząd dusz oglądając świt. Więc niektóre miasta bolą wspomnieniami, a tu jeździłam z nim, a tu na mnie czekał, tu powiedział to, a tam tamto. Zamraża się i nie chce pamiętać jak się spało na łyżeczkę, szukało ramionami po łóżku, przebudzało w półśnie po to, aby wpuścić go do siebie w gwałtowny kwadrans rozkoszy i rano znów odrobić swój rytuał wstawania. Ulice pamiętają, kelner pamięta, że była pani z oczami i pan i na siebie patrzyli i zamówili rybę bo obydwoje nie chcą mieć brzucha. Słońca tamto już sobie poszło i teraz świeci nowe, a księżyca nie zdążyła zauważyć, naoglądała się za to wieczornych ognisk miast, żarzących się światłami, kiedy wjeżdżali w ostre zimowe powietrze. Albo ciepły letni chodnik nad morzem, tak, szła tamtędy ostatnio, tylko w butach, tupała po śladach, patrzyła czy to, co było wtedy istnieje jeszcze jak pewnik, czy nie rozkopali, zbankrutowali i przenieśli. Wspomnienia. Jak świeże i stare strupy, których lepiej nie ruszać bo potem trzeba mocno się postarać i zamknąć oczy i zająć się zająć pojechać popłakać pokrzyczeć popracować zapracować i wtedy dopiero one robią psst i sobie idą tam, gdzie być powinny. A ona sobie zrobi za jakiś czas nowe wspomnienia. Za jakiś czas.

megigreg, poniedziałek, 14 marca 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz