5 lut 2012

M 97 albo o smaku:

Na plecach w okolicach łopatek wyrastają jej skrzydła, bo pojawiły się tam czerwone znaki i nie chcą stamtąd zniknąć. Być może, kiedy jest rozpostarta w jego palcach, kiedy on dba o jej kręgosłup, natrafił na tajemnicze zalążki i je obudził...A potem w każdej wspólnej chwili będą odlatywać w swoje tam, gdzie tylko on i ona i ona i on. Ciągle jej zimno i ciągle blada snuje się po przezimowych dniach, kiedy mróz potężny nie daje ruszać palcom i ustom, maluje lasy na białoniebiesko i stwarza bajki na świecie, w których ciepłym ubraniem walczy się z zamarznięciem. W białej ciszy słońce iskrzy śnieżne poduszki i trzepie z nich puch na ramiona drzew, które przyjmą każdy ciężar. A potem biały świat pozuje do zdjęć i z cichej zimy w lesie tworzy niezliczone pocztówki do wspominania.
Ogromne mrozy ściskające świat nieustającą i bezlitosną obręczą, wywiodły ją w świat francuskich smaków. Wyśmienite i cytrusowe Chablis, pite w otoczeniu szesnastowiecznego zamku, wzmagało apetyt przed kolacją. Chrupiąca sakiewka zrobiona z naleśnika i ułożona na posłaniu z rukoli, skrywała mały ciepły krążek wyśmienitego koziego sera, przełamanego suszonym, dojrzałym pomidorem i słodkością figi. Prawie zemdlawszy z doznań smakowych, sięgnęła po halibuta pieczonego w pergaminie, który namaszczony gałązką rozmarynu, leżał na soczewicy duszonej w ciemnym sosie. Rześkie Chablis podkreśliło również smak niewielkiego ciastka, podanego z malinowym musem, które po rozpołowieniu dużą srebrną łyżką, ukazało ciepłe wnętrze z rozpływającej się w pyszną drogę ku zatraceniu – czekolady. Po osiągniętym błogostanie, jak przystało na zakończenie kolacji, skubnęła kilka gatunków serów, od przyjemnie kremowych z ciemną skórką, do gryzących i ostrych z niebieską pleśnią. I w tym momencie przesiadła się na czerwone Bordeaux, wybornie podkreślające kremową rozkosz...
Nazajutrz zanurzyła się w kolejnym oceanie smaków. Chrupiące bagietki z lawendowym miodem, cebulowy chleb z długodojrzewającą szynką. Omlet z grzybami, pieczarki z wyraźną nutą octu winnego i pietruszki, chrupiąca zielona fasolka z czosnkiem i podsuszonymi pomidorami. Tiramisu o piernikowym posmaku, creme brulee z kropkami wanilii, ciasto francuskie z jabłkami i figami. Jagnięcina posypana grubą ostrą solą i wianek cukinii z czoskiem, brokuły zapiekane w śmietance z wąsami ostrego sera, musztarda z Dijon, płaty łososia i plastry świeżego ananasa dopełniały wizerunku codziennych smakowych uczt odprawianych dla smakowej ekstazy.
Trudno wrócić z kuchennych niebios w nieustanny mróz, ale kiedy po powrocie do pieskotów i jego troskliwych skrzydeł, znalazła przed domem niebieski samochód, prezent od jej anioła, wszystkie smaki zatarły się w krążące gdzieś wokół głowy miłe zapomnienie, bo zawsze najpiękniejszy smak ma miłość i rozrywająca radość z ogromnej niespodzianki, dla której każde, najbardziej niebieskie i mroźne niebo staje się za małe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz