21 gru 2013

M 163 albo jak nie wierzyć w anioły:

I nadszedł wyczekiwany, grudniowy wieczór, kiedy dziać się zaczęło, a tego dnia była bardzo zmęczona i myślała, że nie wytrzyma długiej, bolesnej nocy, ale się udało, jakby organizm wrzucił piąty bieg. I było tak jak chciała, jak sobie wymyśliła, jak przewidziała, to magiczne przejście na świat, wielkie tsunami wzruszenia, a potem dwie godziny tylko w trójkę i oglądanie małych rąk o jej paznokciach i stopek o kształcie stóp jego i wielkich, zamkniętych oczu i przylegających uszu. Nić, jaka łączy ją z nią, to mało powiedziane, to powróz niesłychany, z żelazobetonu, nie potrafi przez niego nawet wyjść na chwilę do sklepu, jest w stanie wytrzymać piętnaście minut bez tej ślicznej, małej, zgrabnej główki, bez jeszcze granatowych oczu wpatrzonych w nią, bo może akurat zrobiła się głodna, a tego troskliwy tata nie utuli. Mamą staje się stopniowo, zapomina się o bólu, bo on zawsze towarzyszy narodzinom i to jest normalne, więc najpierw jest oszołomienie, że to już, że się stało, że to maleństwo jest cudem, połączeniem ich, jakby się niebiosa zmówiły, że ma być właśnie taka i właśnie teraz, a później się zaczyna. Rośnie to gigantyczne przywiązanie, zazdrości się innym kolanom, że trzymają zawiniątko z nią, bo ona przecież i on też utulą najlepiej na świecie i nikt inny nie głaszcze z czułością małej głowy tak jak oni. Jak cudownie czas zakreśla swoje pętelki sprawiając, że ona rośnie, z dnia na dzień się zmienia, jak cudownie, najpiękniej jest obserwować każdą bezcenną w niej zmianę, która ma swój jeden jedyny moment. Gdzieś tam narastają Święta, a ona po raz pierwszy w życiu nie dba o leżący kurz, o to, że nie będzie stać w świątecznej kolejce po świąteczne konieczności, bo ta mała wymija wszystko i jest wszystkim, prezentem, brylantem, wymarzoną hondą jazz, szczęściem totalnym i rosnącym w niej jak las z sekwojami. Ma jeszcze zapędy na bycie doskonałą panią domu, ale widok maleńkiej, wpatrzonej w nią buzi z wielkimi oczami, rąk układanych w opowiadające co słychać, niemowlęce historie, skutecznie je studzi. Mogłaby tak siedzieć razem z nim i w trójkę zawiesić się w bezczasie, chociaż miauczą pieskoty, chociaż trzeba by coś zjeść, nawet suchą bułkę jak nakazuje bezlaktozowa dieta, jakby za oknem nie istniał świat, jakby w kalendarzu nie galopowały dni ku Świętom. Niebywałe poczucie, że oto doszła do pełni, do której prowadziła bardzo długa droga, udało się, tak bardzo bardzo i teraz będzie z całej siły czuwać, rozłoży skrzydła, aby jej ukochany mały anioł, najcudowniejsze połączenie ich, rosło pięknie jak nieujarzmiona, ogromna miłość, z której powstał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz