22 sty 2014

M 166 albo zima o tu:

Po jednej stronie strzelistego domu ogród zamarł jak z plastiku wygląda nie rusza się żadna gałąź trawa, nic. Po drugiej stronie oblodzony podjazd do bramy ona swoim Twingo nie wyjedzie bo jeszcze nie zmienił butów na zimowe i dopadła go wszechogarniająca białość i stoi tak aż jej go żal. Czy bardziej świat ze szkła czy z plastiku trudno powiedzieć bo ona nie wystawia nosa z ciepłego domu od dni kilku bo jak bo przecież na lodzie nie popchnie wózka z bezcenną nią, niestety. Pomiędzy tym światem milczącego ogrodu i nieco bardziej rozgadanej ulicy w strzelisty dach wbija się płacz małej jej bo nuda bo może dziś akurat nie lubi mamy bo coś jej przeszkadza i nie wiadomo co może jeszcze zły mieszkaniec brzuszka nie wyniósł się na dobre i daje czadu. Nie marzną jej ręce na kość nie pieką z mrozu jak kiedyś w mieście na Wu nie musi wyjeżdżać srebrnym autem w śliskie wstążki dróg i uważać jeszcze bardziej żeby nikt w nią nie wjechał bo ona jest teraz podwójnie bezcenna. Śpiąca. Zatrzymana w czasie. Z dniami podobnymi kiedy czas zwolnił do maksimum kiedy wszystkie jej ukochane mazidła leżą odłogiem kiedy nie maluje za dużo nie czyta kiedy właściwie jest tak jak kiedyś za jej dzieciństwa z wolno płynącym czasem bez telefonów bez fejsbuka z oczekiwaniem na list z czytaniem filipinki z odrabianiem lekcji przy czym jej lekcją jest sześciotygodniowa mała ona która zaczęła się uśmiechać i bawią się w ciemno jasno. A kiedy ona kiedyś wróci do pracy to jak to będzie może jej mózg wyparuje i ludzie pobawią się znów nim jak orzeszkiem bo znów gdzieś przestanie pasować jak zawsze zresztą. Na razie o tym nie myśli na razie zima biała jak przystało skończyły się z wózkiem spacery bo ślisko, trudno. Zamknięta w wieży o grafitowej dachówce łowi pierwsze jej uśmiechy w siatkę minut i godzin czeka na jego brązowe zmarznięte oczy śledzi żywot kominkowego płomienia i roztapia się nad każdym uważnym spojrzeniem jej. Wieczorem w łazience łowią się łakomie spojrzeniami patrzą uważnie na dość wymęczone twarze z troską pytając jak to jak tamto a potem odsuwają wszystko na jutro i zapadają w głęboki należący się im sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz