23 mar 2014

M 169 albo czas płynie:

Czas jej się skurczył w marcu, stając się szczyptą dwóch tygodni roztartych w palcach, jak krem Olilatum na jej małych policzkach , bo odkąd mała ona śpi na brzuchu, to sobie odgniata buzię prawą i trzeba smarować. Ona i mała ona stały się absolutną jednością, zanim mała ona się obudzi w nocy, to ona budzi się tuż przed nią, aby resztki snu nie uciekły i trwały dalej, po jedzeniu. A czasem nocne audycje radiowe tak cudownie płyną przez noc, że aż żal spać, a trzeba. Noc ma inny ciężar, obserwowany wykrojonym prostokątem okna na dom sąsiadów i na księżyc, który pięknie zawisa na rynnie ich dachu. Zaakceptowała obijanie się o ściany w domu i swoistą samotność, bo odkąd nauczyła się swojego dziecka, jest znacznie łatwiej, bo taki ma teraz rytm i nikt jej w nim nie pomoże, aby zmieścił się w nim czas na upragnione zabiegi kosmetyczne, których jej bardzo brak. Przyzwyczaiła się do nie spania, poznała wszystkie odcienie płaczu i marudzenia, nauczyła ją patrzeć na anioły i wywoływać głośny śmiech. Codziennie mała ona odkrywa coś nowego, jak ostatnio jej twarz, świadomie i uważnie oglądając ją małymi rączkami na wszystkie strony i to był ten kosmos, za którym przez tyle lat z całej siły tęskniła. W przelocie dni zdążyła odwiedzić miasto na Wu, powzdychać do koronek w Intimissimi, zobaczyć nic dla małej niej w TK MAXX i zmęczyć się w odzwyczajonym tłumie. Jakoś tak się dzieje, że codziennie sobie obiecuje, że postara się o słowo a nie potrafi. Podobnie jak nie poddać się fali bezsilności, bo ostatnio odwiedza ich bardzo bardzo biedna pani i jak jej bardziej pomóc, to ona już nie wie. Pani myje okna i zabiera nadprogramowe kotlety i łyk wody, bo chodziła cały dzień i zebrała tylko cztery butelki, żeby mieć za nie dosłownie parę groszy. Pani jest jak duch, pyta o pracę, obwieszona za dużym płaszczem i reklamówkami, pojawia się i znika znienacka. Jest wielu takich ludzi, jak ona widzi i zderza się z taką biedą a nie tylko słyszy, że jest gdzieś pochowana, to wyciąga niepotrzebne rzeczy, daje jak najwięcej i wspiera ile może, z poczuciem, że ma absolutnie wszystko i wcale więcej nie trzeba.
Ona: zatacza kółka z miękko jadącym Casualplay z małą nią w środku, okrąża skwerek oblepiony dzieciakami wiszącymi na huśtawkach i oponach, posłusznie miękko pokonuje chodniki i codziennie rusza znajomą trasą, rozszerzając ją o kolejne szczekające płoty. On pracuje tak bardzo, że mają go zaledwie szczyptę w całym długim dniu, wpada na obiad, kawę i biegnie dalej naprawiać ludzi. One zostają w uśmiechach i oczekiwaniu, tęsknią - i tak każdego dnia. I na razie nie zmieni się nic - w samotności jej, w radościach z odkrywania każdej minuty, z zadowolenia z nowego tuszu L'Oreal Couture, powrotu do każdego ubrania sprzed ciąży, z pęczniejącego ogrodu i nareszcie dłuższego dnia.