25 wrz 2015

M 205 albo o kredensie:

Jak strasznie zwolniło tu, a przyspieszyło tam, jak szybko spadły mirabelki, które mała ona pomagała zbierać a potem ona tonęła w szesnastu słoikach jasnopomarańczowej, aromatycznej toni z nutą cynamonu. Jeździ tu i tam, coś ma dla siebie i wraca do domu i rozpakowuje te rozliczne torby z rzeczami z podróży.  I chowa te słoiki, które na nią czekają i sprząta, bo jak inaczej, kiedy dom właśnie czeka na jej ręce. Najbardziej lubi otwierać stary kredens po babci, który jest z nią od zawsze, pachnie drewnem i wewnętrznym kurzem, zawsze tak samo, odkąd pamięta. Babcie trzymała w nim kryształowe kieliszki na górnej półce, a na dolnej, bardziej stabilnej, równie mocno kryształowa miska skrywała jej ulubiony groszek z majonezem, którego mogła zjadać tony. W domu babci, w którym pokoje szły amfiladą, nie bardzo pamięta, gdzie stał kredens, ale później, już w mniejszym mieszkaniu, na honorowym miejscu przy okrągłym stole. Być może był w posiadaniu siostry babci, w bardzo mało pamiętanym przez nią mieszkaniu. W większym domu babci, na wprost wejścia wisiało lustro, pod którym pierwszy raz usiadła na nocnik, co wnikliwie pamięta, bo przewodził nim krzyk zniecierpliwionego dziadka.  Pod lustrem pierwszy raz zawiązała buty, padało wtedy. Lustro jest z nią do tej pory, ogląda teraz śliczną główkę jej prawnuczki, codziennie kilkakrotnie liczy kroki, jak ona idzie z małą nią na górę.  Kredens ze starości pozbawił się dostępu do prawej witryny, jakby na zawsze zostawiając energię z domu babci. Zamknął się na zawsze. Ona uwielbia otwierać mu pozostałe skrzydła z głuchym pogłosem w środku, lubi jak trzeszczą otwierane szuflady, kredens to aksjomat, stała rzecz w jej każdym domu. Pasuje do kieliszków i do słoików z mirabelkami, mieści wspomnienia wszystkich obiadów, które odbywały się na kredensowej porcelanie, milczącej niestety już od dawna. Tak ma, że się zamyśla nad przedmiotami, jak żyły dawniej, a jak teraz. Zamyśla się, bo znów się być może zmieni, znów się włączy nomadyczne życie, może tak a może nie. Tej jesieni, we wrześniu, w zamyśleniu nad kredensem, zbiera myśli, a za oknem deszcz i pachnie już inaczej. Zmianami.