10 gru 2016

M 234 albo dwa:

Raz jest kożuch śniegu, a raz nie ma i kiedy nie ma, to mała ona twierdzi, że idzie wiosna a nie zdążyła ulepić bałwana. Każdego dnia przesuwa moment, kiedy weźmie z tarasu mały, żółty i jeszcze nadmuchany basen, bo jak przyjdą mrozy, to się ten basen zepsuje, a maleńka ona miałaby w nim dużo radości już wtedy, kiedy będzie ciepło. Więc się w końcu zbierze i zrobi te trzy kroki w zimnie. I powinna tez pochować meble ogrodowe do altany, bo w sumie już czas, a brudny śnieg sprawi, że na i tak już przyszarzałej bieli będzie jeszcze gorzej. Jeszcze kilka dni temu kwitły begonie, ale teraz powalone zimnem, umarły jednej nocy. Za to kret nie próżnuje i postawił dwadzieścia piramid Cheopsa opodal stawu a on za nic nie może go złapać w zastawiane rurki-pułapki. Ona dużo w domu, bo maleńka ona kaszle i są sobie we trzy i tak dni płyną, wypełnione inhalacjami, syropami i obserwacją, jak ogród coraz bardziej zastyga. Ma dwie małe je i tak sobie myśli, że dwa albo bycie drugą było u niej najczęstsze. Urodziła się w drugim miesiącu roku. Zazwyczaj była druga w klasie w nauce, druga w konkursach literackich, bo w plastycznych to zazwyczaj pierwsza. W harcerstwie zawsze przyboczna albo ogólnie zastępca drużynowej, jak wierny giermek-uzupełniacz, kończyła marzenia na zielonym sznurze, nie na granatowym. W pracy zastępca, prawa ręka, lewą też była, ale z awansem na prawą.  Dobra asystentka. Druga córka.  Ona też ma dwie córki z drugim mężem. Tak miało być, że są one dwie, bo jakżeby inaczej, skoro podwójny los na wszystko, ale tak właśnie on się układa. Ilu ma takie drugie życie, dane z różnych powodów. Ilu wchodzi do tej samej rzeki. Ilu nie docenia tego pierwszego życia , nie patrzy na znaki i na to, że wszystko jest po coś. Tak ma, ta ona i co jeszcze będzie u niej drugie, tego jeszcze nie wie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz