30 kwi 2019

M 291:

Jak biegła nad Bug pachnącą, wczesnowiosenną łąką, tak po prostu, na przełaj, to było absolutnie cudownie.  Rzeka poszarpana zaroślami i rosochatymi drzewami, krętą  linią wyznaczała gdzie wschód a gdzie nie. Bo tam, gdzie rosną pałace i dwory, gdzie się ocala i nie ocala od zapomnienia, gdzie zieloność taka, jak nigdzie indziej, to jest jej któraś podszewka, może jednak halka z jedwabiu z delikatnym angielskim haftem, kto zresztą dzisiaj nosi halki pod ubraniem, nikt... Gdzie się podziały czasy, kiedy prawie każdy umiał jeździć konno, a kobiety w damskim dosiadzie, jak tak galopować, w sukni, gorsecie, kapeluszu i rękawiczkach, dzisiaj rzadko kto w ogóle w nakryciach głowy chadza. Rozdarta pomiędzy międzyczasami, gdzieś z wpojonymi manierami sprzed wieków, które zanikają, bo się tak do końca nie da im hołdować, ma jakiś trzepot serca w miejscach, gdzie ocala się od zapomnienia to, co zostało sprzed stu lat. Pachnie wszystko wokół, rośnie ta wiosna, sypie płatkami kwiatów, zagląda łapczywie w ogrodową zieloność z fioletowej kanapy, z której ciągle stuka bo pisze. Podgląda, co się nosi i po co i z czym i przeniosła by się w czasy "Tygodnika Mód i Powieści" albo "Bluszczu". Albo francuskiego "Vogue'a". Bo ona kiedyś zamieni te swoje dresy z Insomni i dzianiny z Massimo Dutti na bycie bardziej chic. Bo teraz pantery, worki na jedno ramię to nie to co New Look Diora, chociaż nie da się za bardzo w tym iść na plac zabaw, chociaż do szafirowego automobilu wsiąść można, lekko naciskając gaz butem na niezbyt wysokiej szpilce, to akurat potrafi. Gdzie się podziały jedwabie, perkalowe sukienki i batystowe bluzki, wszędobylski poliester z akrylem zamienił świat w jeden wielki iskrzący sweter, którego nie ma ochoty nosić. Jeśli kaszmir i alpaka, to za miliony, podobnie jak jedwab czy merceryzowana bawełna. Jak tu się pogodzić, że wszystko jest z plastiku, zawiera cukier i nie jest na zawsze. Taki jej kwiecień. Materiałoznawczy i wspomnieniowy.

8 kwi 2019

M 290 albo guardian angel:

Przeszedł ten marzec niepiśmiennie, jak mogła tego nie zauważyć, jak. Bo kudłaty pies ma złamaną łapę a ten drugi, który był pierwszym świadkiem jej wielu radości i obaw, który utulał, rozumiał i kochał tak, ze bardziej nie można, odszedł za sprawą czarodziejskiej igły, która przeprowadziła go na drugą stronę w miejsce, gdzie już nie ma bólu, psiego cierpienia i oglądania pani, która bez przerwy płacze tuląc jego łeb z sypiącą się od śmierci sierścią. Więc po prostu nie mogła od tego dwudziestego siódmego marca, w dzień słoneczny, kiedy ziemia pachniała wzywając go do siebie, nie mogła pisać, postarać się o chociaż jedną kroplę słowa, bo wszystkie siły skierowała na łzy. A potem ją zabrało nad morze, rozjechała mapę nitką pociągu pachnącego toaletą i mydłem, zapachem z czasów, kiedy właściwie w pociągu mieszkała i wyciągała swoje truchło ostatnimi resztkami sił w czeluść taksówki, a potem topiła w wannie cały tydzień, zmęczona zmęczeniem zmęczeń. Od czasów bycia truchłem minęły lata świetlne, teraz żyje tak, że chyba bardziej nie można i robi wszystko, żeby się to nie przestało. Bo to tak jest, że od kiedy na jej drodze pojawił się on, to jest tak, jak ma być. Miłość jest wtedy, kiedy ona idzie nad morze i wie, że on jest tuz obok, i w rześki poranek i kiedy głaszcze delikatny piasek i kiedy je bajgla z jajkiem od kury zielononóżki z sosem aioli. Jest wtedy, kiedy leży w dużym łóżku na samym brzegu z przyzwyczajenia, bo on obok wejdzie pod kołdrę  również jej snu i będzie ją odkrywał palcami.  Jest wtedy, kiedy potrzeba podzielić myśl nawet przez przerywający telefon. Kiedy ona wie, że jest czas i rytm między nimi, jak fale, które są mniejsze i większe. Kiedy ma wrażenie, że pośród ludzi, których mija w tempie 5:46, słuchając ze Spotify Alternative 90's i przyspieszając na 5:31 w rytmie "Unfinished symphathy" Massive Attack, spotka jego brązowe oczy. Jest wtedy, kiedy on jest pięćset osiem kilometrów dalej i ona wie, że to nie jest daleko. I bardzo lubi wracać i sprawdzać, że nic się nie zmieniło, oprócz jej włosów pachnących nadmorskim wiatrem. Anioł stróż zawsze to wyczuje.