14 cze 2015

M 199:

W połowie czerwca jeszcze nie wie, jak pachnie jaśmin w tym roku, na Piaskowej pewnie wybuchł już krzak i sączy się aż do jej Smugowej, ale wciąż tam dotrzeć nie może, bo osiadły na ponadtydzień w jej rodzinnym mieście. Tęskni za nim bardzo, za czujnością brązowych oczu i nakrapianymi ramionami, które władają nią tak, że nie ma miejsca na nic innego, zapada się w nie i nie chce się stamtąd ruszać, nawet po obłędnie pachnące truskawki. Czeka, aż naprawi się samochodowa rana i wtedy pojedzie w te swoje jaśminy i czerwcowe owoce i zobaczy, czy już przekwitły irysy i co teraz zamierza. Tymczasem udało się jej porwać tam, gdzie nieustannie szumi, gdzie horyzont zakończony rozległą, pomarszczoną wodą, styka się z niebem i spotykają się wszyscy w zmrużeniu jej oczu. Pięknie jest poczuć jak wielka woda zalewa wszelkie zmęczenie i niepokój, jak zawsze we wspomnieniach szuka się, kiedy ostatnio widziała morze i na  jakim kawałku wybrzeża. Dobrze jest mieć poczucie, że są wokół ludzie, którzy pojawiają się znienacka i stają się bliskimi przyjaciółmi, zajmują wolne miejsca tych, którzy nie wytrwali przez lata, chociaż się czekało na nich żeby byli, może nie chcą, może tak miało być. Są tacy, którzy przez swoje sprawy w środku, swój nieporządek i miotanie się, odrzucają wieloletnią pomoc tych, którzy wokół nich nieustannie łopotali skrzydłami, ale odlecieli chociażby nad morze, bo już nie warto, bo czas płynie i każdy ma swój menisk. Stopy i włosy w piasku, wiatr przewracający kartki książki, zmrużony, nasłoneczniony horyzont, nienasycenie wieczorem i przepychanie żeliwnej kuli snu po piątej rano, retrospekcje co kiedyś było i jak jest teraz, poczucie, że jest się potrzebnym i się uzupełnia, wspólne milczenie i zatrzymanie czasu a potem pośpiech, żeby zdążyć wrócić. Cowieczorne tęsknienie za zatracaniem się się w skrzydle lewym, pragnienie, żeby wtulić opaloną skórę w jego czujne dłonie, żeby sprawdziły, czy na ramionach jest tak samo gładka jak i po wewnętrznej stronie ud. Mając pod powiekami szum słonej wody i widok piasku sypanego niebieską łopatką do reklamówki, żeby małej jej przywieźć piętnaście kilo wspomnień do piaskownicy, tęskni za jaśminem, za tym, żeby wpaść w jego palce, żeby nagrzeszyć a potem rozciągać się we wspomnieniach, jak to się działo. Dwie przyjaźnie usankcjonowane wspólnie spędzonym czasem, w wyrwaniu od codziennych konieczności. Bezcenne.