25 mar 2020

M 307 albo o paprochu:

Jest mniejsza od ziarnka piasku gdzieś wciśnięta pod kanapę wraz z tysiącem mikrozabawek innych paprochów okruchów płatków kukurydzianych fragmentów zabawek istotnych części od większych całości więc ona jest mniejsza od tego wszystkiego. Nie umyła lodówki od miesiąca kupiła włoskie rzodkiewki zrobiła okopy z mąki i wszystkiego co można zjeść szykuje kanapki ze złym pomidorem bo pestki są złe papryka jest ohydna ogórka jest za dużo zjemy płatki ale nie z tym mlekiem tylko z tamtym wody herbaty malinowej wiśniowej zielonej wylało się. Zanim kawa dolej wody opróżnij tackę wypłucz umyj opróżnij zbiornik na fusy przeczyść system mleka co zajmie trzy minuty wyczyść ekspres co zajmie piętnaście nareszcie można. Wchłonie dwie kanapki żytniego chleba z masłem orzechowym i dżemem z mirabelek jak otwiera słoik to pachnie lato a za oknem minus trzy ale nie ma za bardzo czasu się nawet zastanowić czy powinna dołożyć więcej masła czy dżemu bo musi wypakować zmywarkę załadować na nowo posprzątać pomyśleć co na obiad a jest to jak bieg na orientację z busolą w nocy o czwartej rano kiedy latem jest mniej więcej siedem stopni i drży szczęka. Nie ma równowagi zazdrości tym z całej siły co czytają cały czas i o jeden dzień dłużej po ludzku zwyczajnie odzywa się w niej jakaś zamknięta część tak grzeszy bo ma dzieci dom po sufit i ogród do zmrużenia oczu ale czasami jej się przelewa wylewa ma nadmiar i chce być sama sama sama aż będzie piszczeć. I ma tak czasem jak włoży kolorowe getry i jedną z ośmiu par jej biegowych butów i wtedy włącza zegarek który mówi gdzie jest i w jakim stanie ma ciało i jego rytm i z każdym krokiem zostawia te gary zastępując ich chrzęst miękkim krokiem i tym co w lesie piszczy. Bycie tak jak teraz potrwa długo będzie wciąż karcherem do sprzątania jak nie góry to dołu jak nie zamykania i otwierania szuflad po garnek sitko tarkę z przerwami na leśną ścianę na jego palce i zmęczone oczy jak to wytrzyma pewnie że da radę bo jej granice są jak nauczenie border terriera siedzenia bez ruchu przez kilka minut co jest tak wymagające tresury i opanowania jak właśnie to co teraz. To nie jest czas dla niej dla jej resztek.


17 mar 2020

M 306 albo wirusowe przedwiośnie:

Jak duży jest kontrast między groźnym Sopotem roztarganym wiatrem, jak coraz jej dłuższe włosy w mieście o pustych sklepach, restauracjach i jakiejś krążącej złowrogości, a lasem strojącym się w nieposkromioną, długo już czekającą na start zieloność, w którym na razie ruszyły mchy i niektóre trawy, tworząc całe dywany do zachwytu. Jest jakiś niepokój w powietrzu, bo nie wiadomo, jak będzie wyglądało jutro, czy wszyscy zostaną w jej układance znajomych i nikt się nie wykruszy nagle, a nawet jeśli jej się to przydarzy, to zostawi po sobie na tyle liter, że ją to satysfakcjonuje. Że ktoś zauważy, że jej nie ma, że zniknęła a na jej pogrzebie płynął "Sanvean" Lisy Gerrard. Ma w sobie dużo spokoju, jakby rozlało się jej dziwne ciepło w środku, jakąś gotowość na to, co przyniesie jutro, bo może być tak zaskakujące, że trudno się przygotować na tak duże zmiany. Nie dba o życie wieczne, bo królestwo niebieskie jest wśród nas, w Lidlu, jak rzuca się do prawie pustego sklepu celując w konkretne masła, hummusy i inne, staje cierpliwie w odległości przyznanej bladożółtą taśmą i zmyka nie dotykając niczego ponad to, co powinna, jak na szczęście ma blisko do kojących drzew, pośród których nie widać, że cokolwiek się zmienia, że wkręca gwiazdy rzęsami umalowanymi tuszem L'Oreal Bambi Eye Lashes, jak bardzo jest tu i teraz, a to, co gdzieś indziej, pokazuje się tylko w snach, na które każdej nocy wystawia radar, jak tylko położy się na lewym boku i zaprosi sen, który nie daje sobie dwa razy powtarzać. Nie wie, co będzie, ale się nie boi, bo nie na wszystko ma wpływ. Zamknięta w kapsule domu rozkoszuje się swoim status quo, niech będzie jak jest. Otwiera lodówkę i wysypuje z niej obiady i kolacje, jak lubi. Mruży oczy w nareszcie słońcu i wchodzi w inną rzeczywistość w zatrzymaniu i uważności. Dobrze tam jest.