Najpierw byli Meg i Greg. Pisali razem (www.megigreg.blox.pl), by po latach rozpaść się na dwie połówki i pójść w swoje życia. Zostały litery, słowa, zdania. W niej sączą się one nieustannie, więc przeprowadziła się na inną stronę pisania. O emocjach emocjonalnie i w jej kształcie. O zwykłościach niezwykle. Do zamyślenia choćby bezmyślnie.
19 cze 2012
M 113:
Czai się lato, huśta i mami zimnym czerwcem, nie huknie upałem, nie krzyknie w zieloność, że już, że zaraz wakacje, że lato wszędzie, w które tylko się obudzić w jego południe. Zadeszczone, niesłodkie truskawki, ale zawsze truskawkowe, jak tylko tu mogą smakować, małe główki kalarepki, słodycz młodych ziemniaków pozawijanych w płatki młodej skórki, chrupiący koperek i zimna maślanka i tak smakował ich wspólny, piękny, leniwy weekend, celebrowany jak tylko najpełniej, najbardziej cieleśnie, najbardziej ich sposobem można. W trawiastej oazie, po której delikatnie słońcem łaskotał wiatr, biegały zdziwione koty, że ona tam właśnie leżała czytając, podpierając spodami stóp gorące słońce. Jest w niej coś z dawnych czasów, coś co sprawia, że staruszki i staruszkowie mówią do niej 'panienko', coś co pozwala właśnie w tłumie osób zatrzymać, wyłowić, zagadnąć taką oblepioną wspomnieniami duszę, a te dusze mają niezapomniany wdzięk i hart ducha i przypominają, że świat wyglądał trochę inaczej i dlaczego ona go nie znała wtedy... Ale pewnie w tamtym świecie nie spotkałaby swojego anioła, może jakiś jego okruch tu i tam, ale nie takiego, który pisze kartki na jej pustej tygodniowej połowie łóżka 'Nie lubię jak Cię tu nie ma', a może to jest tak, że właśnie on jest taki niedzisiejszy i ma właśnie ogromną, przedwojenną duszę, która właśnie dla niej urosła i na nią czekała o tam i udało się jej ją znaleźć. Ona pomimo pracowej wirówki, uzależnienia od pasty jajecznej z samu społem na Mokotowskiej, odporności na mokotowskie must have, wrzasków i ryków wuwuzeli z podwórka, piłkarskiej gorączki, eksplozji kwiatów lipy pod wielkim blokiem, zapominania rzeczy rozpiętych między dwoma domami, kiedy mylą się jej szafy i szuflady, pomimo wyjątkowego nie zgubienia jasnofioletowych okularów i notorycznego nie dopijania kawy, potrafi w biegu, w konieczności, w pośpiechu, w szumie, usłyszeć ciche 'panienko' i kupić od bardzo uprzejmego z przedniojęzykowym ł staruszka dwie pocztówki z czymś i z czymś i chwilowy dialog z nim i pewien szacunek do kobiety w jego oczach znajduje potem w ciemnych tęczówkach jego anioła, ukrytych pod kosmatymi krzaczkami brwi. I przez to czerwiec ucieka szybko w stronę lipca a ona fruwa nad ziemią.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz