31 lip 2019

M 297 albo wakacje:

To, że jej komputer umarł, to źle, bardzo źle i nie wiadomo, czy się naprawi, a ona uwielbia właśnie takie, nie inne, palce płyną po klawiaturze bez przystanków na wdech i wydech, na zacięcie się, bo coś się nieznanego wciśnie, pojawi jakaś tabela, tam tego nie ma, jest samo pisanie, ale póki co pulpit ciemny jak gwóźdź do trumny i ma nadzieję, że się go odbije, bo inaczej byłoby naprawdę źle. Jak zostawili milczącego laptopa w szpitalu dla takich, co chorują, to pojechali w takie miejsce, gdzie na przełęczy miesięcy właściwie nie ma ludzi, gdzie plaże szerokie jak stolnice z semoliną, ugniataną morską wodą, gdzie muszle mają inny kształt, a od morza można dostać falami w twarz i to jest cudowne. Spowolniła bardzo w tej zieloności bogatej w mchy i paprocie, gdzie klucze gęsi otwierają niebo na niebieski kolor, gdzie wiatr każe zakładać cienki sweter, bo rośnie zimno na jej ramionach. Są sobie razem, turkocząc się w nadmorskim piasku, z konkursem na najbardziej brudne nogi i kolejne pęcherze, bo jeszcze nie wymyślono takich butów, które przejdą z nią bez agresji i gryzienia jej ponad dziesięć kilometrów. Gdzieś w tych lasach, poduszkach z trawy, pagórkach i pustocie, ukradkiem całują się w sól na szyi, odganiają owady, idą bardziej lub mniej spiesznie, rozwalając wniwecz statystyki przeciętnego urlopowicza, który uzbrojony w puszki, gumę, plastik i drewno, idzie krokiem robiącym głębokie ślady aby wyleżeć dwieście gram frytek, smażoną rybę, gofra z bitą śmietaną, lody z polewą i piramidą syropu glukozowo-fruktozowego, ice tea lub pepsi, bo po takiej dawce cukru i tłuszczu to tylko można jak żuczek wyleżeć to, co w brzuchu piszczy. Na szczęście trafili w jakieś okno pogodowe, gdzie nie ma nadmiernego zalewu pań w makijażu, meliskach z kokardami i na obcasach, pieseczkach pod pachą, wystylizowanych na pobyt w nadmorskim kurorcie, nie mam nadmiaru ludzi powciskanych w  ubrania co najmniej siedem kilo temu, mogą się czuć normalnie, a nie jak przybysze z planety, gdzie jedzenie musi być szybkie i dużo. Trafili w miejsce, gdzie raz po raz rozplątują węzły leśnych ścieżek i to lubią najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz