Wróciła z miejsca smaganego kaszlem i gorączką, z niemocy takiej, że
zastanawiała się, na którym cmentarzu ma postawić siebie w urnie, bo jak
może być inaczej, scenariusz przemyślany, tak się czuła chora,
wtapiając się w poduszkę i zbierając rękami granat tuż przed
wyciągnięciem zawleczki w głowie. Ma w sobie taki czas, niepokojący że
chciałaby być w pełni wypoczęta, wyspana, naczytana i bogatsza chociażby
w biografię Komedy, wypełniona dobrą i ciepłą kawą, chciałaby w pełni
poczuć wyspanie, nie na trzy godziny lub pół dnia, nie czuć bezsiły
podpieranej z jednej strony kawą a z drugiej imitacją drzemki pomiędzy
pisaniem, opiekowaniem się nimi, konieczności smażonego kotleta z kaszy
jaglanej, selera, pietruszki, pociętego lubczyku i czosnku, złocistego
od mielonego lnu, bo tak samo chrupiąco jak w bułce tartej a jakoś
według niej lepiej. Zmęczona, nieposklejana, z jakimś niepokojem w
środku, może że ta wiosnalato wybuchła do nieprzytomności kolorów, do
zapachu pierwszego deszczu od niepamiętnych czasów, do niebiegania,
które śni jej się po nocach bo tęskni za tym rytmem i cyframi, które
wyliczają jej nogi. Patrzy na to, co do tej pory robiła tu i tam i tak
strasznie nie umie się wpasować w ramki cyberprzestrzeni, nie potrafi
zgrać filmu z telefonu do komputera, bo ją zalewają jakieś pliki, które
nie chcą ze sobą rozmawiać, dlaczego nie można po prostu nagrać na
kasetę i wysłać, albo napisać listu na kartce jak się kiedyś robiło,
wszystko musi być teraz w plikach, nośnikach, których ona nie rozumie,
nie wie jak skompresować, poupychać, żeby się zmieściło, jest
człowiekiem kartki i długopisu i to się nie zmieni i wcale nie chce
inaczej, chociaż powinna. Nie bardzo też przyswaja czas, w którym
wszystkiego można nauczyć się z filmików na y, po co malować jak za
dawnych lat po prostu intuicyjnie, z wprawą nabraną na akwarelach, tuszu
i pastelach, teraz wszystko musi być nazwane, określone i ten, kto to
podobno wymyślił to święci triumfy, a tak się malowało już naprawdę
wieki temu, tylko kto to pamięta, garstka. Więc teraz można zrobić kurs
makijażu na y, nauczyć się gotować, pisać, zgrywać i kompresować pliki,
szyć, prowadzić samochód, wydać książkę, można prawie wszystko, potem to
upiększyć filtrami, programami graficznymi i stworzyć obraz, jaki to
się ma talent, ile potrafi, jak świetnie nazywa po angielsku i jeszcze
odpowiednim skrótem. Więc ona w tej latowiośnie, krucha i zmęczona
zatrzymała się na poziomie jego dłoni i obsadki do stalówki po babci, bo
w czwartej klasie podstawówki miała kaligrafię, zatrzymała się na
włączaniu filmów na y dla dzieci, na tym, że statystyki są w jej pamięci
i nie tej RAM i giga, na tym, że umie trochę i więcej nie chce i że
coraz mniej maluje bo i tak wszystko można sobie dorobić szablonem i
pooglądać o tam na y. Tyle, że ona nie pasuje do żadnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz