13 lis 2013

M 161 albo ona i ona i on:

Zawsze będzie pamiętać moment, kiedy w połowie marca wiedziała, że mała istota, na którą czekali długo a ona jeszcze dłużej, wybrała właściwą chwilę na pojawienie się w niej. Dzieci wybierają sobie rodziców, wpasowują się w jedną czasoprzestrzeń i są. 
Od tamtego marca do tego listopada minęło dziewięć najpiękniejszych miesięcy wypełnionych najpierw okropną sennością, znamienitą zwłaszcza na stacji Shell pod Puławami, a potem słonecznym, ogromnym i radosnym latem, kiedy ściągnęła do domu wszystkie nitki przyjaźni, kiedy zawęziła więzy między stęsknionymi dziewczynami. 
Dla małej jej dni były wypełnione słuchaniem bicia serca, patrzeniem od spodu na rosnący brzuch, jak robi się w nim coraz więcej miejsca i można fikać nogami, słuchaniem, jak mama szumi po nim wtedy prysznicem i robi się ciepło. Niezmienne  podróże ŁódźKrakówWarszawaKazimierzDolnyŁódźKrakówWarszawaNowySącz zmieszały się w jeden radosny ciąg, który mała ona mogła czuć wibracjami ich szafirowych samochodów. Co ona czuje. Co i ile słyszy. Jakie polubiła smaki i czy będzie pamiętać kolację w sierpniowy wieczór w tajskiej knajpce, kiedy jej mała koleżanka, już na zewnątrz, podbijała serca francuskich turystów. Najpierw razem miały fazę na pomarańcze, potem na kiszone ogórki, hot dogi, chili i mleko kokosowe, potem na słodkości, skrzętnie wydzielane rozumem. Przez te miesiące mijały kolejne spodnie, potem zostały już tylko getry, bo nawet ciążowe dżinsy nieprzyjemnie uciskają dół brzucha, zwłaszcza jak siedzi. Poduszek wtedy nigdy dość. Aż urosła trochę ona i bardzo ta druga mała, będąc już na końcu swojej dziewięciomiesięcznej symbiozy. 
No więc jaka ona tam jest. Jak wygląda. Będzie zdrowa. Z oczami jej czy jego. Czy będzie miała piegi po tacie i język geograficzny po mamie. Jak zareaguje na kotę, która tyle czasu nieustannie mruczała w urosłą górę jej brzucha, wywołując ruchy tektoniczne. Co zrobi jak zobaczy śmieszną mordę psa, ustawicznie śpiącego w kocim spaniu. Czy jest ciekawa, jak wyglądają jej mama i tata, chociaż może ich sobie już wcześniej pooglądała gdzieś z góry.
Ona patrzy na górę swojego brzucha, na razie spokojnego i czeka na to, kiedy ta mała, ukochana ona wybierze sobie dzień na urodziny.  Czy będzie to czwartek czy niedziela. Czy ona będzie sama w domu, czy raczej splotą się wszyscy w jeden wspólny wieczór. Czy stanie się to wtedy, kiedy spakuje torbę do szpitala, bo na razie jeszcze nie ma odwagi. Zostało mało czasu, coraz mniej cierpliwości, żeby przesuwać takie same koraliki dni po nitce tygodnia. Kiedy zobaczy małe stopki i ręce, wykrzywioną buzię i ciemne włoski i pochylone nad nimi jego rozpalone, przejęte oczy, kiedy wyłączą te wszystkie lampy i łóżka i zostaną sami w trójkę, rozpadnie się na atomy ze szczęścia, tak wielkiego, że za nic chyba go nie uniesie i wyleje się z niej ta przepastna, ośmioletnia tęsknota, bo tyle na małą nią czekała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz