Najpierw byli Meg i Greg. Pisali razem (www.megigreg.blox.pl), by po latach rozpaść się na dwie połówki i pójść w swoje życia. Zostały litery, słowa, zdania. W niej sączą się one nieustannie, więc przeprowadziła się na inną stronę pisania. O emocjach emocjonalnie i w jej kształcie. O zwykłościach niezwykle. Do zamyślenia choćby bezmyślnie.
18 gru 2017
M 259 albo porównania:
Jak na lotni zawieszona lubi wracać tam, gdzie była, rozciągając drogę w
długie wstążki kilometrów pomiędzy miastem i miastem. Granatowe auto
posłusznie wygładza wszystkie zakręty, w środku pachnie kawą Dalmayr z
niebieskiego kubka Starbucks, który słabo trzyma ciepło. Coś parują
szyby, pudełko do przemieszczania się nie jest idealne, ale lubi to auto
bo ma dużo miejsca w środku i jest ładne, inne. Układa ten swój
zmniejszony świat w tęsknoty, czasem myśli, jak wielki był pośpiech w
mieście na Wu, jak wielkie i pełne świateł i wysysaczy, jak wychodziła z
gardła podziemi, gdzie wypluwał ją pociąg, patrzyła na zmarznięte
gołębie i umierała z bólu zmarzniętych na kość rąk, pomimo rękawiczek.
Jak inne jest to, co tu i teraz, kiedy czas jest wciąż ten sam, a
smakuje inaczej, kiedy może pobiec do lasu w każdej chwili, zatracić się
w pisaniu a potem zrobić śledzia w cydrze i pasztet z grzybów i selera,
kiedy może wtopić się w jego skrzydła i wiedzieć, że tam jest koniec
świata i nie ma nic dalej. Jak inaczej żyje małe miasto i duże, chociaż w
dużym tęsknot wiele, pootwieranych i nie odwiedzonych przyjaźni, to w
małym wszystko jest bliżej i większe i las i gwiazdy i zapach
szczęśliwego, kudłatego psa i małe one i ich sny, które płyną na piętrze
ich domu. Jak wysiada z granatowego samochodu i jest mroźnie i cicho,
to można dotknąć gwiazd, wystarczy, że wyciągnie rękę. Tutaj wiele
rzeczy jest bliżej. Do jego ust, które w mieście na Wu musiały przejść
drabinę poniedziałków do piątków, aby się zatęsknić i wreszcie spotkać.
Do pysznej marchewki od pana z białym samochodem, słodkiej i takiej, do
której się tęskni. Do chwil, kiedy spotyka się inna mamę i wie, że
będzie z nią na długo. Do odległości, które są żadne i można je pokonać w
piętnaście minut. Do ciszy takiej, że oddech szumi jak las. Dalej do
przyjaźni trwałych jak okrętowa lina, do wspomnień, że tu i tam się
działo, że były zmarznięte tramwaje i podróże z jednego końca miasta na
drugi, trwające i godzinę, bo tyle trzeba, żeby to rodzinne miasto objąć
odległością. Jakoś jej sentymentalnie. Spokojnie. Zapisana jak zawsze.
Uważna. Trochę mniej pognieciona pod oczami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz