Po oszałamiającym lecie, równie kolorowa jesień, nie można delikatnie, trzeba ściągnąć wszystkie kolory z palety, namalować ile się da, jasnoczerwony i pomarańczowy sumak rozpięty na błękitnym niebie, żółtość i czerwoność przeplata się z jeszczezielenią, jest pięknie, chrzęszczą żołędzie pod nogami, szemrzą liście, cieszą smukłe wrzosy i przerzedza się winorośl. Lubi chodzić po ogrodzie z trawą, która dawno nie była u fryzjera, rozczochrana, zbiera opadające liście, robi posłanie dla kilkudziesięciu małych pigwowych jabłek, dla rosochatych ligoli, które rosły po trzy a teraz jest ich z czterdzieści, pięknie jest u nich, trochę zaniedbanie, ale tak ma być, bo ich ogród żyje swoim życiem, jak pięknie się starzeje. Wieczór roztapia się się w argentyńskim malbecu, zbieraniem sił po szczypcie po długiej podróży, spojrzeniami źle zrobionych zdjęć i źle ubranych ludzi wiszących na płotach, którzy usiłują wbić się w wyborczą machinę w nadziei, że przebiją chorego psychicznie pana z kotem, który ustanowił już długotrwąjący totalitarny ustrój. Jak była tam, w mieście po drugiej stronie mapy, to sobie pooglądała, jak jest. Kiedy kobieta w sklepie ma rzęsy jak czułki, kiedy się z nią rozmawia, to ma się poczucie jak oglądanie filmu 4D bez specjalnych okularów, bo się wzrok rozmywa przez te rzęsy i nie wiadomo gdzie patrzeć. Jak stuka w ekran telefonu paznokciem tak długim, że trudno wpisywać litery, podczas gdy pozostałe są poklejone, bo nie ma czasu, aby je naprawić. Jak ma brwi tak precyzyjnie namalowane, do podziwu, ombre niczym z szablonu, wyćwiczone na youtube, a jakże, ona tak nie potrafi, woli lekko przeciągnięte pędzelkiem. Kobieta - zjawisko, tak osadzona w teraz, w za bardzo i za dużo, jak za zasłoną tych rzęs i paznokci, bo tamto miasto i miejsce tak wymaga.
Ona za to się chowa w duży i długi kobaltowy sweter, ciepły, bo z domieszką alpaki, ma trzeci rok ukochane botki z Kazara we wzór niczym łuska węża, tusz Wibo Volume na rzęsach, lekki błyszczyk Max Factor i róż Pupa, ona ma lekko w sobie, poza tymi szablonami, które wszędzie, na paznokcie, na rzęsy, na brwi, na usta, ubrania, na poglądy na płotach. Obserwuje ile może, lubi. Zwłaszcza wyrwać się do świata z kosmosu i wrócić na ziemię, do brązowych, uważnych oczu, do tych kolorów, obrastających, podpierających jej dom, których nie znajdzie się w żadnym sklepie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz