15 gru 2011

M 92 albo o drabinie:

Ona: uzależniona od dwóch różowych kresek najpierw bada czy są dwie, czy na ich niebie nastąpił księżyc w pełni i czy okaże się, że za dwa tygodnie będzie o jedną mniej. Czy ich księżyc może jednak jak zwykle zbliży się do znienawidzonego nowiu. We śnie widzi dwie różowe kreski, otoczone białym plastikiem, jedna jest delikatnie bledsza, ale jest, jak nowalijka, jak zaczątek tego, co nastąpić może za kolejne dni, kiedy kreska stanie się czerwoną krechą na pewno. Tylko we śnie.

On: trzepocze skrzydłami jak najpiękniej umie, kołysze, dba, utula, wysłuchuje, dyskutuje, głaszcze, tęskni, znosi kolejne pojedyncze, połamane drabinki jej kresek, ustawia w płotek, o tam, wytrzymuje. Wyszukuje piosenki, wzrusza się, rozmawia.

Ona: nie radzi sobie czasem, właśnie czasem pozwala sobie na takie zachowanie, kiedy wyciąga drabinę, rozpamiętuje jej każdy policzony szczebel i nie wie dlaczego tak jest. Nie umie się zamknąć w doskonałą pełnię, chociaż jak jest z nim przez te trzynoce i dwadni, to musi na siłę otwierać, aby wyjść z jego najpiękniejszych na świecie objęć, które na teraz tworzą właśnie wymarzoną pełnię.

On: tłumaczy cierpliwie, że jej ciało wyje zmęczone, że błaga o odpoczynek, a ona mu dowala, wymyśla zajęcia, pracuje, nie planuje beztroski, tylko skazuje na życie w walizce i na życie od piątku do poniedziałku rano. On ma siłę, aby być dla niej końcem świata i za każdym razem, kiedy ona doprowadza się do szału na temat różowych kresek, on na tym końcu świata znajduje kolejną drogę, zapala światło i każe iść w życie.

Ona: nie rozumie, dlaczego się nie udaje, dlaczego ma o tym nie mówić, skoro tysiące kobiet takich jak ona wymyśla, że wszystko jest w porządku, że budowanie drabiny wcale nie boli, że to nic, że wizyta u nowonarodzonego człowieka to normalne, a normalnym nie jest, bo wciąż jest się złym po takich odwiedzinach, że można od długiego czasu stać się domem. Za bardzo chce, za długo czeka, nie ma cierpliwości, nie wyluzuje, nie pojedzie na wakacje, nie przestanie myśleć ani ustawiać drabinki z różowych kresek, bo już nie umie, na tę chwilę nie potrafi. Nie chce pożyć, wyjechać, zwolnić, przyspieszyć, robić kariery, ona chce jedno, aby dwie różowe kreski po dwóch tygodniach znalazły swoje lustrzane odbicie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz