Wieczór zastukał smakiem czerwonego wina i czekoladowego tortu z malinami, nasączonego pigwówką, zawiany i zadeszczony nijaką pogodą. Jej urodziny, dzień, jak każdy, kiedy na świecie jest i konieczność i katarowa niemoc, która nieustannie przeszkadza w jakiejkolwiek percepcji. Ma 36 lat i lekko pogniecione miejsca pod oczami, które szczególnie widać, kiedy jest zmęczona lub niewyspana. Ma włosy ciemne i krótkie, z kilkunastoma siwymi, które skrzętnie tuszuje castingiem L'Oreala w odcieniu brązu i te włosy spina najczęściej w dobierany warkocz lub w takie zaplątane coś, bo ciągle nie może trafić na fryzjera idealnego, a takowy jest jedynie w mieście na Wu. Kiedyś malowała się mocniej, teraz najczęściej wystarczy kreska fioletowym eyelinerem Bobbi Brown, bakłażanowym L'Oreal, czarnym Kanebo lub Guerlain. Czasami poszaleje z cieniem na mokro, ale czeka na zielone, letnie tło, które doskonale wpasuje się w turkusowy rysunek na oku. Ma dwa tusze do rzęs, słabość do róży i korektorów, nadmiar błyszczyków, z których i tak używa zazwyczaj jednego, w tubce. Gdzieś się zgubiła świetlistość cery, częściej musi walczyć z tym, żeby wyglądać jak nie po tej stronie trzydziestki. Mogłaby więcej ćwiczyć, ale nie jest źle. Powinna, bo lubi, ale nie bardzo ma gdzie, bo nieustanna pogoń pracowa i zwyczajny brak stosownych miejsc odsuwa ją od tego. Jest najszczęśliwsza bo otoczona ludźmi, którzy są na wyciągnięcie litery, słowa i ręki. Ma najpiękniejsze domowe ciepło, witane codziennie trzykotami, psem i jego troskliwe ręce, które co rano przestawiają jej samochód, aby wyjazd był prosto w udany dzień. Nie umie żyć bez fioletowego koloru, kawy, malin, truskawek, kremu pod oczy, ulubionego ręcznika, zasypiania na jego lewym skrzydle a jak śpią do siebie plecami, to stykają się stopami w jeden ciepły krąg, kolczyków zależnych od nastroju, butelek z wodą, które rozsiewa wszędzie, czerwonego wytrawnego wina, sera cheddar i gorgonzola, czekolady, Krakowa, Trójki, nie umie nie zauważać i często zapomina, zwłaszcza to, co złe, bo po co trzymać takie kosze pełne śmieci w sobie. Jak w zeszłym roku tak i teraz jest roztargniona, zapomina wziąć zakupy ze sklepu, zapomina zabrać telefon z miejsca A i potem musi jechać kawał z miasta B po niego, rozsiewa spinacze do włosów, gubi łyżeczki, jest absolutnie ciepłolubna, nienawidzi demakijażu jak Morfeusz jej już jedną nogę wkłada do swojej łódki a tu trzeba jeszcze tyle zrobić, nie znosi wyjmować prania z pralki i zakładać poszwy na kołdrę bo się w niej regularnie gubi, nie cierpi monotonii i brudnych butów, ma w szafie kilkanaście par, które ma bo ma i nie wiadomo kiedy i gdzie wszystkie założy, ale zawsze znajdzie się odpowiednia do butów chwila.
Ona taka - rozmemłana wieczornie, wkładająca w najmniejszą rzecz całe serce jak w dziurkę od klucza, do której pasuje tylko ten jeden, zaśnie zaraz w ciszy ich kremowo-fioletowego domu i nastanie kolejny dzień, w którym będzie tyci tylko starsza i to zauważy jedynie kalendarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz