7 lip 2014

M 176 albo dwa lata:

Tak, ona lubi daty, pewniki, które trzymają tradycję w widełkach pamiętających o rocznicach, urodzinach i właśnie wtedy jej się też słowa najlepiej sączą, jak dziś francuskie Chardonnay i Coltrane. Objedzeni krewetkami w maślano-winnym sosie, z pobrzmiewającą nutą saksofonu i słodkich truskawek, sączą swój dwuletni staż małżeński, z niebieskookim owocem, równie słodko śpiącym na górze, przykrytym bambusowym kocykiem Lullalove. Bo właściwie to wszystko skupia się wokół tych 6450 g i 66 cm, które potrafią dwoma i pół zębami przegryźć wszystkie smoczki. Które układają stopkę na stopce pod kątem na oparciu od spacerówki i tak sobie ogląda świat, matka to nuda. Które małymi rączkami zwiedzają absolutnie wszystko i najchętniej zatapiają się w łyżce z zupką, bo znakomicie się w niej ciamka i rozsmarowuje. I jak trudno wyjąć tę małą, upartą rączkę z zawieszenia w owej zupce, wie tylko mama, która każdego popołudnia odbywa walkę z polubianiem warzyw i mięsa. W jedzeniu zresztą najfajniejsze są morele i śliwki, wzorki na krzesełku Mamas& Papas i nowe śliniaki w słoniki z TK Maxx, a cała reszta jak samo jedzenie, codzienny rytuał, który mama z mozołem złośliwie powtarza, a już wycieranie umorusanej buzi to absolutny koszmar, który niestety musi być codziennie. Mała ona zaczęła po raz pierwszy małymi piętkami podpierać niebo, leżąc obok niej pod perukowcem. Mała ona od czasu narodzin jest traktowana jak odrębny człowiek i pomimo, że ona miała zadatki na kwokę, to nią nie jest. Bo udało jej się dziecko, które potrafi się sobą zająć, które jest regularnie odkładane na spanie i na bycie sobie i patrzenie na to, co wokół. Bo ona jej po prostu na to pozwala. Mała ona wie, że mama musi sprzątnąć łazienkę i zrobić babci zupę ogórkową i trzeba mamie to umożliwić. To nie jest łatwe, im mała ona robi się większa, tym więcej wymusza i krzyczy i umiejętność nie dosłownego utulenia tego krzyku łatwa nie jest. Na szczęście są wieczorne rytuały, kiedy mała ona po dziewiętnastej żąda bliskiego spotkania z misiami, bo trzeba im sprawdzić metki na dupce i w łóżeczku chce być natychmiast. Odkąd mama pokazała jej perspektywę spacerówki zwróconej przodem do świata, samochody są super, półki w sklepie, wystająca lewa noga jest super i wiecznie uśmiechnięty bokser Diesel też.
W dwuletnim małżeństwie zawartym po trzydziestce każdy rok jest jak pięć w długodystansowym stadle. Nie ma czasu na muchy w nosie, zgniatane właściwie od razu, na obrażanie się, bo to już było w poprzednich wcieleniach. Wie się, czego chce i mówi o tym otwarcie. Wiele pierwszych rzeczy już było, ale i tak znajdą się te najpierwsze, bo przeżywane bez ogródek i z pełną mocą. Tak to się dzieje, kiedy druga osoba patrzy w tę samą stronę, ale nie próbuje na siłę spełniać marzeń i robić czegoś wbrew sobie, w imię bycia razem. Tak to jest, że jedząc wspólnie krewetki w ich wspólny wieczór nie muszą być już na wysoki połysk. Tak, czuje, jakby się znali bardzo długo, a mała, niebieskooka on była swoistym połączeniem ich dwojga, a jednak cudownie inną sobą od co najmniej siedmiu miesięcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz