W wieczór, kiedy mała ona śpi już drugą godzinę, układając w małej główce małe sny, a pies chrupie kolację, a koty leżą tuż przy niej, tylko ona wie, jak pachnie jego szyja, zwiedzana kawałek po kawałku, najpiękniej. O prawie dwudziestej drugiej jest cudownie wyciszona po z trudem przetoczonej, mało wyspanej nocy, bo małej jej nagle naraz rosną zęby w ilości dużej. Ma ulubioną ciszę w sobie, bo udało jej się zwinąć flagę tego, co łopotało, niepotrzebne na tę chwilę zamierzenia i usiłowania niemożliwego. Po co to, planowanie tego, co na teraz nieosiągalne, kiedy najbardziej możliwe i kochane jest zaraz obok i bawi się z nią w akuku i zbiera małym palcem paproszki i cieszy się z kropel deszczu na folii od spacerówki bo to nowe, małe niebo i marszczy nos i smieje się w głos jak ulubiona ciocia Agnieszka dmucha wielką piłkę w Myszkę Miki. Może właśnie trzeba popatrzeć na tu i teraz z perspektywy 72 centymetrów szczęścia, w którym nie potrzeba dużo, w którym pachnie kawa, którą mama zawsze rano pije, w którym smakuje biały ser dawany prosto do buzi bo trzeba spróbować, co się je w domu na śniadanie, nawet jak krzywi się oko, bo lekko kwaśne, jak dobry jest dorosły kotlet a nie słoikowe jedzenie. Uwielbia patrzeć na jego przedramiona, jak pracują krojąc ciabatę od Krawczyka i rytualnego pomidora i jak wieczorem tonie w nich jej połowa. Ona uwielbia obserwować i małą , co ją zastanawia, co cieszy aż marszczy nos, jak reaguje na pieskoty i na perfumy Narcisio Rodriguez. Polubiła spacerowe trasy wzdłuż i wszerz przechodzone, bo przecież w nich te się coś zmienia, bo codziennie nic nie jest takie samo. W miejscu, gdzie jest tu i teraz, ważne są soboty, bo wtedy w pełni widzi, jaki jest on o piętnastej piętnaście i dwie godziny później też, i wtedy cała trójka jest pełnią, co zdarza się raz w tygodniu. Dba, aby każdy dzień był uważnie przeżyty, bo ma dziwaczne sny, które prowadzą ją do już ciemnego poranka, kiedy mała ona się budzi, a potem oni zmierzają do kuchni, bo duet kotów na schodach, bo poranny przymrozek i pies. Dobrze jest obserwować, jak zaczyna srebrzyć się trawa, jak przegapiła ostatnie maliny na końcu ich działki, jak trwa festiwal gruszek konferencji i jabłek malinówek, których nie jadła wieki. Lubi w środku nocy wsłuchiwać się jak oni śpią, bo obudzona matczyną koniecznością, nawet o irracjonalnych porach spina w całość śpiący dom, czy wszystko w porządku. Nowy kot się oswoił, las zrudział i pachnie wilgotną jesienią. Jeszcze nie mgliście, już zimno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz