Najpierw byli Meg i Greg. Pisali razem (www.megigreg.blox.pl), by po latach rozpaść się na dwie połówki i pójść w swoje życia. Zostały litery, słowa, zdania. W niej sączą się one nieustannie, więc przeprowadziła się na inną stronę pisania. O emocjach emocjonalnie i w jej kształcie. O zwykłościach niezwykle. Do zamyślenia choćby bezmyślnie.
1 lip 2015
M 200 jubileuszowy:
W zmęczeniu okołokatarowym, w księżycu w pełni okrągłym, w oczekiwaniu na wreszcie upalne lato, czeka. Jaśmin przekwita, znaleziony wreszcie w kilkunastu miejscach, wąchany szybko, bo zimno, bo mała ona, bo. Nienasycenie gwiazdami, głosem żab, widokiem jeża skradającego się do tarasu po smakołyki, nienasycenie zielonością, wygrzaną w słońcu trawą, jak nie podmuchy ostatnie czerwca. Na szczęście pachnie lawenda, pachną wytrwałe w kwieceniu się goździki, gdzieś skrada się suchy i wygrzany zapach lata. Pocięty miesiąc z trzonem spędzonym w mieście na Ł, w wielkim czekaniu na zaklejenie ran w samochodzie, miesiąc polowania na idealne baleriny, znalezione wreszcie w Gino Rossi, na plażową beztroskę i pakowanie piasku do reklamówki, czas spóźnień, zapomnień, szukania i znajdowania, wściekłości i bezsiły, rozczuleń i kołysania. A jakby tak ten świat pełen drobiazgów, konieczności, spacerów po wiktuały, usypiań, komputerowej pracy, zepsutych samochodów i niedobrych nastrojów postawić na tym jednym świecącym kółku, odwrócić je, aby było spodem, to czy to wszystko się zmieści. Jest jakaś wewnętrznie poobijana, zupełnie jak ślady na tym idealnym kole, właściwie nigdy nie przyglądała się, jaki ma deseń na sobie i teraz nawet patrzy przez wycięte okno. Zerknęła za to, co było sto wpisów temu. Trzy lata temu jej świat był pełen butelek z wodą, czerwonego wina, rukoli, perfum, orzechów, zauważania, nieustających wyjazdów i powrotów i wtedy już ten szalony kołowrotek zaczynał zwalniać. Teraz czuje się zupełnie po drugiej stronie, po takiej, o której nie wiedziała, że może zaistnieć, podobnie jak się nie wie, jak z drugiej strony wygląda księżyc. Jest więc w niewygodnym mieście, które codziennie zakłada jak nieco mniej wygodne buty, które po rozchodzeniu dopasowują się do nogi i można w nich iść, ale bez przyjemnej wygody. Jest w miejscu, które przygarnęło przyjaznych ludzi i bycie z nimi to ogromna radość, pomijając specyfikę otoczenia. Tak samo lubi wino, orzechy, kawę arabikę i wlewa mleko do określonego jej koloru. Tak samo nie słodzi. Ma podobne włosy, więcej piegów i tę samą wagę. Przeżyła pogrzeby trzech ukochanych kotów. Ma cudowną małą ją, która właśnie dziś zrobiła fachowe pierwsze kroki. Ma swoje tęsknoty i wpatrzenia w horyzont, który póki co, przynosi status quo. Pomimo rozmaitych cieni ma bardzo dużo. A wszystko ma swój cień, nawet księżyc. Widziała.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz