18 lip 2015

M 201:

Ona: w połowie lipca, w zapachu malin, zatopiona w świerszczach, radiu i cydrze, w brzęku otępiałej wieczornym, poburzowym powietrzu muchy, obserwuje jak rośnie spokój w szklance z ważką, szczypią ją oczy od dusznego powietrza i roztarła sobie płot rzęs na miazgę tuszu Catrice Baby Doll. Boli ją wystające żebro, które się wygięło bo się mu tak zrobiło, chyba od noszenia małej jej, ale co tam minie, kiedyś. Kiedyś zacznie chodzić w butach na obcasach i kiedyś pójdą w góry i miną wszystkie okołokostne, codzienne zmagania, włączając wstawanie jakby miała sto pięćdziesiąt lat.

On: cierpliwie głaszcze każdy jej niepokój i wycisza miotanie się, szeleszcząc kartkami wieczoru, ma zmęczone oczy.

Ona: maluje ostatnio nieco więcej, kładzie cienkie warstwy kosmetyków na twarz, gładzi, rzeźbi krawędzie i podkreśla brzegi powiek i ust, ujarzmia brwi i rzęsy a potem z miłym zdumieniem patrzy, jak upiększone przez nią dziewczyny prawie płaczą z radości, bo tak im się podoba ta energia i te kolory, które ona kładzie im na twarz. Dobrze, że jeszcze potrafi, że ostatnio ktoś z serca napisał, że pamięta jak malowała, jakie to miłe, że są tacy ludzie, którzy gdzieś w sobie trzymają takie wspomnienia, to jak ciepły koc w chłodny wieczór, jak herbata idealna do picia po ciężkiej podróży, jak przypomnienie, że mimo budowania od nowa, gdzieś te kilowatogodziny spędzane na podłogach perfumerii, kulisów pokazów mody i centrów handlowych, bolących pleców i pięt, uważności i czasu - miały sens. Te kilkadziesiąt pociągnięć pędzla, muśnięć palcami, mieszanie struktur cieni, żal, że ulubiony kosmetyk się kończy, to swoista alchemia, której daje się energię i to jest w tym najpiękniejsze, że to jedyna w sobie sztuka może zniknąć w chwilę po zetknięciu z płynem do demakijażu. A zostają emocje i poczucie piękna i że ona mogła to piękno komuś dać.

On: walczy z pościelą w paski, zatopiony tak jak ona w kołyszącym jazzie, uzależnieni od swoich palców, zasną zaraz spleceni w letnim śnie, kiedy jest jeszcze płytki, odwracają się od siebie, bo lepiej jej dobić do głębszego snu tak bardziej na lewym boku i będą dotykać się ciepłymi stopami rozpieszczonymi lawendowym kremem i szukać się przez całą noc, że jak się odsuną, to się zaraz znajdą i koniecznie razem przepłyną przez ciepłą letnią noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz