Spłakana jesień zamarza ręce w skórzanych rękawiczkach z satynową kokardą, zawęża pole jej poruszania się po mieście na Wu, bo zimno, bo nie ma ochoty. Spadają z niej resztki roku jak opadłe liście, obu przeczekać do nagich gałęzi a potem nastawić się na zimę ubraną w biały kożuch puchu. Dni płyną bez wieści, bez wydarzeń, bez trzęsień ziemi, zbite w wagony tygodni, turkoczące w odkreślane poniedziałki i czwartki, w radosne popołudniem piątki, bo do domu. Listopad wbił się kolcem bólu w kręgosłup i niezmiennie trzyma, nie pozwalając na zbyt długie bycie w jednej pozycji, naciskając na jedną bolącą nitkę . Ciągle ją zresztą coś boli, niedobrze, może jesień właśnie tak ma powoli umierać w stronę zimy, wraz z jej ubywającą chrząstką, z czymś w powietrzu, co wprawia w dziwny niepokój, w każdy dzień otwierany porankiem, który przynosi potem nie zawsze miłe zdarzenia. Ma wrażenie, że wbiła się nie w tę foremkę, że wystaje ponad rzeczy dziejące się w mieście na Wu, ponad zaglądanie w witryny restauracji, w których na lunch je się halibuta za 99 zł i zjada oczami nazwy dziwnych potraw, dla których nawet najznamienitszy szef kuchni wertuje kuchnie świata. Jej narzucona foremka uwiera, kiedy patrzy jak ucieka czas, dzieci przyjaciółek nagle mają po kilka lat, rosną im zęby, chrzty i komunie, umierają znajomi i ich rodzice, a ona wciąż w rozjadach i nieustannym wysiłkiem stara się nie gubić tego, co najważniejsze. Jak wiele nam potrzeba, czy ważne jest to, że się ma i posiada, a w to wszystko wpasowuje się ludzi wokół, jak robienie babek z piasku, z których i tak część się zawali i nie odbuduje już nigdy, bo się nie zadbało, przeoczyło, zapomniało, a potem bało się do tego powrócić. Wybieramy sobie foremki całe życie i oby nie została nam tylko jedna, którą odmierzamy wszystko, nasz czas, miłość, pracowy lunch, popołudnia i wieczory, spotkania, pieskoty, wolny czas, zajęty czas, wplątując w to zawiść, zazdrość, bezempatię, pierwszą zmarszczkę, ucieczkę przed botoksem i zapach porannej kawy.
Ona przeczeka, ona schowa się w skrzydłach anioła i przeczeka tam, aż minie najbardziej nielubiany przez nią miesiąc w roku, do wyżycia jednak w wagoniku dni i w chwilowo narzuconej foremce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz