17 maj 2014

M 172 albo zielonomajowy:

Deszcz zadeszcza perliste konwalie i fioletowy bez, namacza świat i nie pozwala wyjść na spacer. Ona, cyborg z tytanu rano nie żyje, wieczorem robi wszystko, żeby chociaż o minutę przedłużyć świadomość, zdążyć z wymyśleniem bajki o słoniu na konkurs, zaplanować i przemyśleć posty na Facebooka, spakować w myślach walizkę, bo w ten deszcz roztopią się obydwie na łódzkim horyzoncie na szafirowo. Mała ona rośnie, potrafi wiele, zauważa więcej niż trzeba, uwielbiając patrzeć na samochody i balkony, robiąc rurkę z języka, słuchając jak szumią liście ogrodowe i ptaki tańczą wokół.
Ona: z rozkoszą patrzy jak w małej buzi pojawiły się na dole dwie falbanki, piłowane o wszystko, najlepiej o wielce długie metki zabawek z Ikei i gryzak w kształcie truskawki. Mała ona potrafi śmiać się przy szczepionce i za nic nie usnąć w kołysce ze śpiewu ptaków, bo na wózku zamieszkała folia chroniąca przed deszczem i szumi i to coś nowego i trzeba obejrzeć. Człowiek stworzony z ich optymizmów, który nieustannie się uśmiecha, wyciągający ręce do każdego krzaka, zabawki, twarzy jego lub jej, psa i kota.
Powinna odpisać na maile, porozmawiać na skype, powinna przyłożyć ucho tu i tam, co słychać, powyrywać chwasty, ciągle tyle do zrobienia, ciągle jej się nie chce jeść aż on w nią wmusza śniadanie albo kolację, bo chudnie.
On: rozczulony do naczyń włosowatych porannym uśmiechem małej jej i widokiem pogryzionej od spodu łyżeczki do jedzenia zupek gotowanych przez dużą nią, przytula się do omszałego na ciemno łebka, który produkuje niesłychane ilości uśmiechów i do szczętu zapatrzony w tatę, uwielbia spędzany razem czas.
Ona: ma czasem zachwiania swojej równowagi i wtedy może nie odzywać się cały dzień i wtedy oglądają razem z małą nią krzaki w ogrodzie i ryby w stawie i wtedy kota wenge wyczuwa to niesamowicie i pociesza całym swoim kocim ciałkiem i jak tu się smucić, nie można. Są dni, że mogłaby być przezroczysta, tak lubi, zamilczona, wtedy najlepiej jej się zawsze malowało albo coś robiło z kolorów, z farb. Bo umie bardzo dużo, ciągle coś z palców by sączyła, ale nie może się zebrać, bo praca odbiera zapał, bo decoupage, bo szycie, bo wymyślanie dziecięcych potraw, bo zdjęcia, wszystko jak najbardziej, ale zostaje jej tylko zalążek tego wszystkiego w postaci raz na jakiś czas napisania słów kilku, utkaniu koronki, która ciągle w głowie i raz po raz się rwie i zapomina.
On: z nią znów nierozerwalnie, bez oddalenia, chociaż na chwilę poszedł w siebie, ale wiedziała, że wróci.
Ona: z tego zmęczenia i niepisania rzadko wtula się w jego skrzydło lewe, ukradkiem łapią się w przestrzeni fioletowej kanapy, przepadając nieustannie w sobie i tylko nieuchronnie upływający czas jest ich w stanie stamtąd wyciągnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz