Bo to jest trochę tak, że pojawiają się litery, wyglądają zza krzaków mięty, którą trzeba przesadzić, są w donicy z surfiniami, które rosną jak szalone, zwłaszcza te oczywiście fioletowe, bo misternie je podlewa wodą z odżywką. I jest tak, że ona nie ma kiedy napisać tego co w głowie, co w tym momencie, bo ciągle coś do zrobienia. Bo zainspirowana wystrojem kwiaciarni w otoczonym betonem Carrefourze postanowiła zmienić łazienkę małą i poodwiedzali TK Maxx-y, Castoramy i internety i już jest małe pomieszczenie nie do poznania, jakby się wstawiło inny klocek w tę część domu. Bo ma tak, że z przodu domu jest najchłodniej i tam właśnie zrobili kącik z kwiatami, rosnącymi jak opętane w ładnych donicach, kącik z ławką przykrytą patchworkową narzutą i stołem zrobionym z palety. Jak dobrze jest jechać opętanie 20 km o 20 po bejcę do tego stołu z przeczuciem, że będzie wypadek, bo sarna i on się wydarza, ale trzy samochody przed nią. I to wszystko robić w ekspresowym tempie, bo akurat teraz jest taka chwila do wyżycia i to cieszy. I to, kiedy znajduje się kawałek konopnego sznurka, którym była przewiązana metka z czegoś i ten kawałek akurat idealnie pasuje do powieszenia lustra. Taki drobiazg a łazienka piękna i dobrze się w niej siedzi w te straszne burze.
Upały wygryzają trawę, męczą strasznie i małą ją i ją, a potem z tych upałów strzelając piorunami, przesuwając chmury to nad prawą stronę domu, to nad lewą. Bo ona burzy nie znosi, od dziecka boi się ognia, huków, piorunów, ciemnej, gęstniejącej masy, z której wisi deszcz i ucieka wtedy, gdzie może, teraz właśnie najlepiej do ładnej łazienki, bo w niej najmniej widać jak niebo tnie się na kawałki.
I w takim sierpniowym upale, który odbiera siły i skazuje na ciężkie, dziwne sny, ugryzienia po komarach najbardziej drapią jak się zasypia, a nie ma się jak schować pod najcieńszą Mysę z ikei bo gorąco. W sumie to aż nic się nie chce, bo już za górką, kiedy pcha wózek, dopada ją straszny upał i trzyma aż do powrotu i gdyby nie wózek, to byłoby aż ciężko iść. Opalona, wieczorami regeneruje się naprędce balsamem Lierac Prescription, koreańskim serum z witaminą C, kremem Magnificence z Lierac i tak, tyle w siebie wciera, aby zachować to, co jest, ma nadzieję, nie zjedzone do reszty słońcem. Wieczorami, kiedy kota niezmiennie kładzie się na jej lub jego przedramionach, ona usiłuje pisać a on starannie masuje jej stopy, oglądając stare odcinki Beverly Hills 90210. Lubią się tak razem domowić, kiedy mała ona rozkosznie śpi przywalona misiami, kiedy już głowa jej śpi, a rączka jeszcze walczy z owieczką Stellą, a mała opalona stópka oplata fioletowy kocyk w ważki, lubią jeść wieczorami maliny nadziewane na widelec (ona) i krówki opatowskie z każdego koloru (on) i tak sobie są do dwudziestej trzeciej, w ciszy niedużego domu, nie otwartej na świerszcze bo komary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz