10 maj 2018

M 267 albo środkowomajowy:

Szczęście jest wtedy, kiedy patrzy jak rośnie za oknem platan posadzony przez jej tatę kiedy kwitną azalie goździki surfinie, kiedy ogród pęka w szwach od zieloności, staw się zażabił i zaświerszczył i tej wiosny jeszcze zamieszkały mrówki. Trudne ale możliwe szczęście jest nawet wtedy, kiedy umiera jej futrzany przyjaciel, a kiedy zasypiał na wieczność, gładziła go po futerku w kolorze wenge i on wie, że zrobiła wszystko żeby miał jak najlepsze życie, pełne miłości, człowieka i kociej przestrzeni i tej śmierci spodziewanej z choroby robi miejsce w sercu i ma tak, że trzeba się z nią pogodzić i dojść do harmonii, kiedy bez łez w oczach może patrzeć na platan i wspominać to, co po kociemu było najlepsze. I wtedy, kiedy robi jogurtowe placki z bananem i czeka aż jej anioły wrócą ze spaceru i z takim samym świrem w oku będą je jeść i to czekanie na rodzinną pełnię jest cudowne, kiedy tonie w otaczającej zieloności, zapachu konwalii i bzu i ma w sobie spokój, że dom i ktoś do niego chce wracać. Jest wtedy, kiedy rozkrusza się wszystkie uwierające kamyki napotkane na ich drodze a zawsze są i po co je zbierać, potem urosną w wielkie głazy i będą nie do ruszenia. Szczęście jest też wieczorem, kiedy oglądają film pełen retrospekcji i niespiesznej akcji, w którym gubią się obydwoje i ona nagle stwierdza, że urosły mu włosy i zaczyna mu je obcinać a on jej ufa i się poddaje i nawet jej ta fryzura wychodzi. A potem, kiedy się wypełniają sobą jak najszczelniej i nie chcą z siebie wyjść za nic, chociaż kołdra nocy naciągnięta już do granic możliwości, kiedy obejmują się skrzydłami tak mocno i zatracają się w sobie na długie minuty, kiedy w tym ich wtulaniu nie ma już miejsca na nic innego, kiedy nie chcą tego zakończyć, chociaż już dotarli na drugą stronę północy, to też jest szczęście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz