Najpierw byli Meg i Greg. Pisali razem (www.megigreg.blox.pl), by po latach rozpaść się na dwie połówki i pójść w swoje życia. Zostały litery, słowa, zdania. W niej sączą się one nieustannie, więc przeprowadziła się na inną stronę pisania. O emocjach emocjonalnie i w jej kształcie. O zwykłościach niezwykle. Do zamyślenia choćby bezmyślnie.
6 lip 2011
M 72 albo kanapka z margaryną:
Opuściła bez żalu najmniejszego szuranie i remonty na dworcu, zahaczywszy jeszcze o rozległą ladę z kanapkami, gdzie zblazowane panie na taśmociągu woda-bez gazu-serek-banan-kanapka-to wszystko-powerade-baton-soczek-co jeszcze- beznamiętnie inkasują mocno podwyższone należności a sklep powinien nazywać się marża. Ustawiła się w rządku posłusznym i nabyła namokniętą od pomidora kanapkę z najtańszym, gumowatym serem, szynką konserwową, jaką się jadło w kryzysie (leżała triumfalnie na dnie lodówki i jak ją mama otworzyła, to było święto), margaryną, która się niesmacznie rozmazuje o podniebienie i tak zaopatrzona wsiadła w przepełnione teelka, cudem znajdując miejsce. Bo miasto na Wu ma smak podróżnej kanapki, bo w tym mieście zjadła ich chyba najwięcej w życiu, omijając starannie te białe i zafoliowane i gumowate. A teraz rozkosznie rozgniata słodkość i chrupiącość ciemnych czereśni, pierze, domowi się i boli ją nadgarstek, który znów nadszarpnęła, taszcząc z lekka obdarty już, srebrny ciężar. I myśli o nim, o domu, który wyrósł dla niej i ona w nim wić będzie piękne designerskie gniazdko. A tymczasem musi pożegnać się z krakowskim deszczem, z ciszą i stukotem osiedla, ze skrzekliwym to wszystko pani z warzywniaka. Oswaja się z tym, że zacznie rosnąć w domu w mniejszym mieście, ona taka bardzo lubiąca metropolie i ich kolorowość, idzie sobie w większą ciszę, gdzie za płotem rosną chabry w zielonym zbożu po to, aby się nimi zachwycić. Idzie z wyboru, bo kocha, bo w mieście na Wu nie zmieściła się w ramkę i nie znalazła do końca takiej, w której mogłaby się wstawić jak w obrazek. Bo miasto na Wu będzie jej się kojarzyło z ogromną i przeraźliwą samotnością, deszczem, drogimi czereśniami, lansikiem i pępkiem świata. Ale dzięki miastu na Wu wie, że ma kochanych przyjaciół, nauczyła się siebie bardzo i przez to umiała znaleźć jego, który właśnie swoimi mocnymi ramionami z całej siły obejmuje myśli ku niej płynące, kocha ją całą, a ciepłymi, ładnymi dłońmi szpachluje schody, aby posiać na nich nowe kolory wyrosłe na nowo jak miłość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz