...jak ona strasznie mało pisze a przecież codziennie myśli, słowa maluje, ustawia sobie czcionki i kursywy i boldy, co jest ważne a co nie a tak mało z niej wypływa tu, gdzie powinno. Zakochani po najgłębszy grób, piramidy, grobowce Inków, tęsknią i wyją codziennie wymieniając słowa, litery i myśli ale tak ma być bo ona wreszcie przestała walczyć z miastem na Wu i może dlatego ułożyło się tak jak ułożyło. A może trzeba czekać w kolejce na swój czas, który kieruje na bardzo spokojną taflę wody, po której można płynąć na motyla i żadnych przechyłów, żadnych mielizn, po prostu się dzieje i już.
Może w mieście na Wu, kiedy wejdzie się w kwintesencję lansu, pocmoka w galeriach z solą, pochrumka w sukienkach, które kosztują cztery jej pensje, ale ona umie je tak dotykać jakby nosiła je na codzień i od zarania dziejów, kiedy się po prostu przyzwyczai do plastiku,chinosów, baletek i beżowych szpilek, bransoletek na sznurku z wymyślną blaszką, bon ton dla nadgarstków, do raybanów, które mają jakieś genialne szkła jakby inne okulary na świecie nie istniały, to ten stworzony specyficzny światek nagle staje się normalny. Jakby się dosypało ziarenek smaku, bo wtedy wszystko można zjeść i nawet staje się zjadliwe jak obiad za 4,5 w wymierającym barze mlecznym. Więc bywa sobie wśród ładnych przedmiotów, ale zanim do nich dojdzie, omija bezdrzewne ulice, zagląda w matrix kościoła na planie okręgu, przejdzie krawiecko-etymologiczne knajpy ze śniadaniem za 26 zł złożonym ze złotego jajka na miękko i sałaty frisse, obije się o róg nałogu, czyli latte na soi z dodatkowym espresso a potem pochłonie ją odnoga ulicy, na której jest fajoski stary spożywczy z dobrymi jagodziankami i jak jedną zje, to powie, że nareszcie ogarnia.
A jej anioł z lekka połamałby sobie skrzydła pod takim kątem życia w mieście na Wu, więc tam, gdzie na zielonej trawie rośnie ich dom, maluje ich wspólne kwadratowe my na ich harmonijne kolory, jest dla niej tak bardzo, że te 150 km mija jak oka mgnienie na fali ciągłych myśli, na ciągłej świadomości, że na drugim końcu są ramiona, oczy i miłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz