Najpierw byli Meg i Greg. Pisali razem (www.megigreg.blox.pl), by po latach rozpaść się na dwie połówki i pójść w swoje życia. Zostały litery, słowa, zdania. W niej sączą się one nieustannie, więc przeprowadziła się na inną stronę pisania. O emocjach emocjonalnie i w jej kształcie. O zwykłościach niezwykle. Do zamyślenia choćby bezmyślnie.
1 lut 2016
M 213 albo o kuchni i byciu Jedi:
Jak dziwnie wyglądają samochody z plastrem gazety albo takiej srebrnej folii przyklejonej do czoła... Bo jeśli taka szyba zamarznie, to co będzie, to trzeba będzie skrobać i się męczyć. Najlepiej napsikać takim płynem, co powoduje rozpuszczanie się cienkiej, niechcianej warstwy, a nie skrobać, zdarzyło się jej błyszczykiem, działa. Ona jest Jedi, nie ma innej opcji, bo jak inaczej, jak trzeba pomóc pchać paletę z eko groszkiem, naprawić ranny samochód i znaleźć mu dobrego lekarza, jak załatwić tysiąc rzeczy i jednocześnie zapomnieć o podatku za psa, jak nie paść w rytmie mycia podłóg, obiadów i tysiąca innych spraw. Można na przykład na chwilę zaszyć się w mieście wzgórz i wąwozów, gdzie można znaleźć niejeden kwiat paproci, uśmiechnąć się do starszego pana sprzedającego jajka i miód, bo ma akurat czas, bo siedzi sobie i się przygląda przechodniom i ona by od tego kupiła wszystkie te rzeczy i jeszcze paczki z fasolką, żeby jego dzień wypełnił się czymś innym niż byciu ofiarą przelatującego śniegu i tej dziwnej, ciepłej zimy. W tym mieście jest jedno mieszkanie, które jak gąsienica skrywa rozmaite zakamarki, prowadzące do niewielkiej kuchni, która jest dla niej jak sezam. Zachwyca się zatem ostrością noży i wielością użytecznych akcesoriów. Te wszystkie torebki z zapięciem, opakowania na jedzenie, potrzebna ilość sitek i garnków, silikonowa rurka do obierania czosnku. Przepyszne ziemniaki w ciemnoróżowej skórce, mąka mielona specjalnie w młynie, trzymana w kubełku. Wiejskie jajka i takie coś z serem i kaszą jaglaną, chleb pytlowy i szemrzące ulubione radio. Ta kuchnia to miejsce, do którego uwielbia wracać, jakby była jakąś wyspą, gdzie spełniają się najlepsze smaki. Coś zresztą jest w tym mieście, że jest całe dobre i trzeba je odwiedzać, aby naładować akumulatory, to jak potrzeba podłączenia już nawet nie przewodów, ale i prostownika, bo przecież jest Jedi i czasem musi. Jak wróci, to się zamyśli w stronę ogrodu, bo od ulicy nie można, bo jeżdżą samochody.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz