17 sie 2016

M 225:

Ona: sierpień ucieka nie wiadomo kiedy, stacza się dniami w jedynki i dwójki z przodu i zaraz koniec lata, jakie krótkie a jaka już duża maleńka ona.
Kiedy spojrzy w lustro pomalowane zmęczeniem na drugiej stronie jak bardzo teraz widać że ma prawie czterdzieści lat i to nie przez zmarszczki ale ogólnie jakoś tak i musi po serum i kremie z filtrem nałożyć Skin Ilusion Clarinsa bo jak nie nałoży to jest źle i ona jest pełna cienia a chce z niego wyjść chociaż na twarzy.

On: wmruczany w radio, każdego ranka bierze małą nią i ona taka w nim zakochana, po czubki gęstych rzęs, po łaskotki na malutkich paluszkach, po zachwyt każdego poranka, że ma tatę.

Ona: udało im się złączyć między rzęsami horyzont sklejający linię morza i nieba, iść w wiatr od lądu i zatapiać stopy w piasku rysowanego falami w desenie. I w tym sierpniowym wietrze, czasem w uśmiechniętym słońcu nieśli swoją skupioną na sobie miłość, bo jeszcze wciąż siebie chcą, chociaż pojawienie się maleńkiej jej zmieniło bardzo to, co wcześniej było z tytanu. Szli sobie w czwórkę tak właśnie spędzając razem czas, po prostu na spacerze, zawieszeni w czasoprzestrzeni, przypięci krokami akurat do bałtyckiego brzegu, najprościej.

On: wciąż się uczy od niej tu i teraz nie tam i kiedyś, bo kiedyś może nie być.

Ona: niewyspana tak strasznie, że już bardziej nie można, wdychała powietrze, które jest większe i lżejsze niż u nich, bo pełne przestrzeni i szumiące falami, a nie ciche, przerywane silnikiem samochodu albo rozmruczane burzą. W nieśpiące poranki i świty ostatnio nie śpiewają ptaki, a ona się budzi z konieczności i widzi kwadrat nieba podparty uchylnym oknem, dzień wstał żwawo a ona ma centymetr długości i musi go rozciągnąć do kolejnych stu sześćdziesięciu sześciu aby w ogóle tego dnia być.

On: bo ja nie ma miłości, nawet zgubionej, albo przyczajonej, albo czekającej na swój wybuch jak letnia skrywana w chmurach burza, jak nie ma pożerania się i otwierania lodówki z myślą o kolacji dla drugiej osoby, jak nie ma wchodzenia do sklepu i szukania ulubionych rzeczy jej, jak nie wlewa się mleka do kawy aby miała kolor taki jaki lubi ona, nie za jasny, jak nie zauważa się gładkich pleców i drobnych stóp i piegów na nosie, które namalowało nadmorskie słońce, jak nie zatapia się w szarozielonych oczach chociaż na cenną chwilę, to nie ma nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz