16 kwi 2011

M 56:

Ona: w środku jest spokojna, wyciszona, jak wyklejona pudełkami od jajek, można więc bębnić i tłuc do woli. Na zewnątrz wciąż przepycha koszmarne zmęczenie, jak wielki regał z książkami, którego nijak nie można przestawić, odsunąć i upchnąć, chyba, że się poprosi kogoś o pomoc. W niezmęczeniu nikt nie pomoże, musi sama uporać się z nim i nie malować się fioletowym cieniem, nie dłubać, nie patrzeć w słońce, uważać. Wokół niej kołysze się pytanie-co się stanie jak ona się przestanie, co się rozpadnie i czy zatrzyma się w porę, czy zatraci w tym, co teraz robi. Czy umie być chociaż przez chwilę nieumiarkowana, nieumalowana, niedoskonała, nie pilnująca tego co je, czy jak się przestanie i przewróci w stronę tej swojej ciszy to coś się stanie.
...chyba nic. Świat nie umrze ani trochę o to, czy w porę wyśle maila, czy akurat wtedy wypije sok z buraków i nie wyjdzie z domu. Ona posiedzi więc sobie jak lubi, wypróbuje nową kawę, obleje piżamę w snoopy'ego, którą od dawnego niego dostała, otoczy się mruczeniem kotów, zje biały ser z miodem, orzechami i cynamonem, kromkę chleba od Buczka pieczonego w liściu kapusty, albo twardego żytniego z Liszek, z masłem Lurpak i nakruszy w tym swoim wielkim łóżku, w którym wciąż śpi na swojej połowie i nie umie za bardzo inaczej. Ona pójdzie w swoją dzielnicę, gdzie pola, kury i młodopolski zapach, pójdzie szukać kolejnej ciszy na zapas, aby w chwilach, kiedy kolejne miasto i niemoce podróżowe ją rozszarpią - wrócić, przywołać tę ciszę, która ją przepięknie od środka buduje.
Ona: lubi zieloność, zapach życia, kiedy słychać jak liście szepczą, że nastały, kiedy brzozowe gałęzie posypały się liśćmi, kiedy magnolie otworzą swoje pięści i będą krzyczeć bladoróżowym kwieciem, a ona będzie błądzić bez celu, w bezczasie, ubrana w coś tam, w niekonieczności i zachwycie, że jeszcze tak potrafi i tak można. Urlop.
megigreg, środa, 13 kwietnia 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz