Obudziła się gdzieś. W pociągu oczywiście bo gdzieżby indziej mogła być. Zmięte popołudnie, za oknem śmieją się do słońca, jakieś miasto. Wyjechała właśnie z przestrzeni pełnej wiatru, z miejsca, gdzie przestraszy mewa, dalej, do siebie, w miejsce, gdzie czekają złote oczy kotów. Za dwa tygodnie świat powinien wybuchnąć wiosną jak żółty żonkil, a we wszystkich końcach drzew prostują się zielone palce liści. Czeka cierpliwie na zapach wiosny, na tę cudowną coroczną machinę przyrody, która z zachwytem ruszy i porwie do tańca nowe słońce, nowe ptaki u jej nowe niebieskie buty.
megigreg, sobota, 12 marca 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz